Czy psy znają się na zegarku

Możemy się pośmiać, że na podstawie naszego doświadczenia – tak, ale tylko w perspektywie 24 godzin.

Czas aklimatyzacji psa w hotelu to zazwyczaj czas około doby. Zdecydowana mniejszość psów potrzebuje do 3 dób. Dlatego ta pierwsza doba zdaje się być kluczowa. Ta pierwsza doba to czas tęsknoty za właścicielem, gdzie pies nie zawsze potrafi się wyluzować i zacząć się bawić ze współtowarzyszami.

Ale czy psy liczą czas?

Skupię się dzisiaj na kilku przypadkach.

Pewien sznaucer R. przyjechał dwukrotnie na aklimatyzację do hotelu. Każdorazowo po dwie godziny. Chłopak świetnie sobie radził przez ten czas. Nie wykazywał oznak tęsknoty, dlatego jak przyszedł czas powierzenia opieki nad R. przez całe 10 dni nikt nie przypuszczał, że może pojawić się problem. Po upływie dwóch godzin R. zaczął niespokojnie chodzić po domu, popiskiwać, uruchomił poszukiwanie opiekuna. Taka sytuacja trwała prawie dobę…..dzisiaj jesteśmy mądrzejsi – tak byśmy przynajmniej chcieli wierzyć i zdecydowaliśmy nie przyjmować psów na godziny. Może jest to pewnego rodzaju ograniczenie dla opiekuna, jednak z perspektywy dobrostanu psa, jeśli ma już zostać, to koniecznie trzeba dać mu szansę na oswojenie się z miejscem, na to, aby skumplował się z towarzystwem, aby wyszedł z hotelu z dobrymi wspomnieniami, a nie – tęskniłem – cierpiałem – wrócili – i mnie zabrali. Bo chodzi jednak, żeby hotel pozostawiał pozytywne skojarzenia.

Beagielka L. hotelowana u nas przez pół roku. Codziennie od poniedziałku do piątku, czasami soboty od godziny 9 do około 21. L. zaczynała być już niespokojna i pobudzona po kilku dniach od momentu początku hotelowania u nas. Godzina 20.30 to już był moment kiedy z kanapy dziewczyna wskakiwała pod drzwi i oczekiwała na domofon. W momencie kiedy ten dzwonił, pojawiała się dzika radość. Niestety czasami zdarzało się, że to akurat inny opiekun docierał po swojego czworonoga i wówczas pojawiał się u L. większy niepokój, frustracja i oczekiwania na kolejny dzwonek domofonu, a to jeszcze większa ekscytacja. W momencie, kiedy opiekunowie zdecydowali się wyjechać na kilka dni i zostawić u nas L. to pierwsze trzy wieczory były dość trudne zarówno dla L. jak i dla nas. Niepokój, oczekiwanie, popłakiwanie. Wyrobiony dotychczasowy rytm dnia u psa brał górę. Po około trzech dniach wszystko wracało do normy.

Ostatnim, w chwili obecnej najbardziej aktualnym „przypadkiem” jest wyżeł weimarski W. Od kilku miesięcy przyjeżdża do nas kilka razy w tygodniu w trybie przedszkolnym, od godziny 8 do 18. Całe dnie chłopak się bawi, ale jak nadchodzi godzina 17 – 17.30 to zaczyna się uspokajać, zbliżać do furtki, wypatrywać drzwi, bo wie, że zabawa dobiega końca i zaraz idzie do domku.

Podobnie nasze suki, mają gdzieś tam na dole zegarki, i w okolicach 17 pojawia się niesamowite pobudzenie, przeskakiwanie z łapki na łapkę, popiskiwanie, wymuszanie kontaktu wzrokowego, bo przecież to ich pora jedzenia.

Uwielbiam psią punktualność, chociaż czasami próbują coś przyśpieszyć i tu trzeba pamiętać, że jeśli damy się naciągnąć na te 15 minut, to za każdym razem będą próbowały i kolejny i kolejny raz, a ż w końcu na przykład z karmieniem skończymy rano – obiadokolacja nastąpi zaraz po śniadaniu :D

wyżeł siedzący pod drzwiami